Żałuję, że mnie urodziłaś mamo
Kilka dni temu pod historią Agnieszki klik pojawił się taki oto komentarz:
"Agnieszko! Doskonale Cię rozumiem, przechodzę przez to samo od 18 lat, ja natomiast pożeram Izotek garściami od siedmiu lat:-) Nie szkodzi mi, wręcz przeciwnie, moja skora i moje ciało się go domagają. Twarz po odstawieniu wygląda strasznie a potworny łojotok sprawia, że nie mogę zakryć pryszczy, bo wszystko spływa po 30 min. Jeśli nie chcesz mieć trądziku myślę, że izotretynoina jest dla Ciebie, oczywiście po tym, jak uporasz się z problemem posiadania kolejnego dziecka:-). Nie wiem jednak, czy zdajesz sobie sprawę że skazujesz swoje dzieci na podobny los. Trądzik jest dziedziczny!!! Wiec zastanów się jeszcze raz, czy swojemu dziecku chcesz fundować taką przyszłość, jaka jest Twoją teraźniejszością ... Wszystkie dziewczyny z trądzikiem i mężczyźni też, pomyślcie dwa razy zanim zdecydujecie się powiększyć rodzinę!!! Nie mówię, że będzie tak na 100%, ale są o połowę większe szanse, że nasze dzieci będą cierpieć z tego samego powodu, co my. Pewnie mnie zakrzyczycie teraz, ale niestety trzeba się z tym liczyć, że nasze dziecko powie nam kiedyś - Żałuję, że mnie urodziłaś mamo ,tak jak ja powiedziałam swojej mamie..."
Przy okazji przypomniała mi się pewna bajka." Dawno temu w austriackiej wiosce przyszło na świat dziecko. Szybko okazało się, że jest bardzo chore i prawdopodobnie nie przeżyje do następnego dnia. Ponieważ rodzina była powszechnie lubiana, cała wieś zebrała się w świątyni i modliła żarliwie za życie dziecka.
Dziecko przeżyło.
Nazywało się Adolf Hitler".
Może bajka nie ma za wiele wspólnego z prawdą historyczną, ale robi wrażenie, prawda? Czy matka Hitlera wiedząc, że urodzi największego zbrodniarza świata, potrafiłaby powstrzymać się przed macierzyństwem, albo zabić niemowlę zaraz po urodzeniu? I pewnie przytoczony przykład jest trochę górnolotny, ale czy trądzik jest wystarczająco silnym argumentem przeciwko macierzyństwu?
Nie ulega wątpliwości, że acne jest tyle samo chorobą ciała, co duszy i osoby nim naznaczone powinny być pod stała kontrolą psychologa. Jest to też schorzenie dość swoiste, bo pozwala przecież normalnie żyć a przy systematycznej pielęgnacji i zastosowaniu makijażu korygującego, żyć nawet bardzo aktywnie i odnosić sukcesy, znacie Casandrę? klik. Jednak mimo to, osoby z trądzikiem są wyjątkowo zgorzkniałe i cyniczne. Rozumiem oczywiście, że były wyśmiewane w dzieciństwie i czują się nic niewarte, ale przecież są ludzie ze znacznie poważniejszymi deformacjami, które kurczowo trzymają się życia i potrafić się cieszyć każdą jego minutą.
W Poznaniu mieszka kobieta z potwornie zniekształconą twarzą. Wygląda to, jakby miała przeszczepioną głowę od postaci z kreskówki (bardzo przypomina Szreka), sino-zieloną z przerosłym nosem i gigantycznymi wargami. Pani ta jest zawsze elegancko ubrana (deformacja dotyczy tylko głowy), biega po mieście na wysokich obcasach i ma w sobie mnóstwo radości. Naprawdę podziwiam ją za odwagę. Od dawna jestem też pod wrażeniem wielkiej siły woli i życia Katarzyny Rosickiej- Jaszczyńskiej klik. Unieruchomiona, zamknięta w swojej ułomności napisała książkę i wyreżyserowała sztukę. Cudowna osoba, niestety zmarła kilka miesięcy temu.
W komentarzu pod ostatnim postem Buerlinii napisała " A oglądałaś może dzisiaj program na TVN STYLE Bez Wstydu? Pokazywano osoby z problemem skóry zniszczonej przez trądzik - koszmarny widok. Od razu przypomniała mi się opisywana tutaj historia Netkii. Ludzie rozpaczliwie nieszczęśliwi: znerwicowani, sfrustrowani, jakby obrażeni na cały świat (i mimo że jest w tym odrobina absurdu, w ogóle się nie dziwię...). Powinni u takich osób refundować zabiegi:( No ale chociaż cholerny tvn pomaga. Za cenę upokorzenia przed kamerą..." Przeczytałam wiele Waszych historii i również zaobserwowałam, że trądzikowcy są "jakby obrażeni na cały świat", no bo tylko osoba bardzo nienawidząca siebie i zapewne też bardzo niedojrzała, może powiedzieć: "mamo, żałuję, że mnie urodziłaś".
Pewnie narażę się tutaj większości moich czytelników, ale zważcie, że sama również mam trądzik i piszę to na podstawie doświadczeń swoich, moich pacjentów i czytelników, w każdym razie uważam, że osoby z trądzikiem są bardzo egocentryczne i skupione na sobie a problemy ze skórą często przesłaniają im cały świat. Piszę to zresztą nie po to, by Was obrażać (większość czasu przecież, wysłuchuję Was i głaszczę po głowach), ale aby Wami potrząsnąć. Sama pamiętam, jak swego czasu, kiedy nieustannie narzekałam na to, jakie życie jest niesprawiedliwe i chciałam się zabić z powodu pryszczy, moja przyjaciółka opowiedziała mi taką historię:
" Do weterynarza przyszła pani ze ślicznym pudelkiem- Panie doktorze, mój piesek nie chce nic jeść i cały czas ujada. Lekarz wypisał receptę i kazał przyjść za tydzień. Po tym czasie okazało się, że piesek nadal odmawia jedzenia i nieustannie szczeka, więc lekarz zapisał inne leki. Kiedy i te nie poskutkowały weterynarz poprosił panią, aby wyszła z gabinetu, bo chce zostać z pudlem sam na sam. Kiedy pani zamknęła za sobą drzwi, lekarz chwycił rozhisteryzowanego pudla za kłaki i rzucił nim o ścinę. Piesek natychmiast się uspokoił i błyskawicznie wróciła mu chęć do jedzenie i życia" :)
Zatem, choć sama nie mam dzieci, na postawione na początku pytanie odpowiadam: Nie, trądzik nie jest wystarczającym pretekstem, aby rezygnować z macierzyństwa. Zwłaszcza, że medycyna wciąż idzie do przodu, a zaawansowane badania nad retinoidami i innymi substancjami, pozwalają optymistycznie patrzeć w przyszłość.
PS. A co u Ciebie słychać Agnieszko?
PS.2. Post ilustruję zdjęciami mojego słodkiego bratanka :)
foto. Ziem |