O co chodzi z tym złuszczaniem
W poście o
pielęgnacji przeciwzmarszczkowej pisałam o filarach pielęgnacji, czyli
nawilżaniu, złuszczaniu i filtrach UV. Najwięcej pytań pojawiło się w kwestii
złuszczania, zatem postaram się temat nieco przybliżyć.
Złuszczanie dotyczy cer dojrzałych, u których naturalny
proces wymiany komórek przebiega coraz wolniej, skór tłustych i trądzikowych,
gdzie rogowacenie jest zaburzone.
Preparaty złuszczające mają mniejszą i większą moc- niektóre
więc możemy używać do codziennej pielęgnacji np toniki z kwasami lub kremy
delikatnie eksfoliujące, niektóre zaś, tylko w formie kuracji. I tymi drugimi
zajmę się dzisiaj.
skóra podrażniona Atredermem-obraz z vizjoskanu |
Mówiąc o złuszczaniu, mam na myśli preparaty o działaniu
keratolitycznym, czyli różnego rodzaju kwasy i retinoidy, nie chodzi mi o
klasyczne peelingi z drobinkami czy bez, których działanie jest raczej
higieniczne, usuwają te martwe komórki, które zaczęły już się odrywać od skóry.
Mówiąc o złuszczaniu mam na myśli substancje, które rozpuszczają wiązania
pomiędzy komórkami, często powodując silne podrażnienie. I o to podrażnienie
właśnie się rozchodzi. Bardzo często zniechęca ono do kuracji. Bardzo często zdarza się, że lekarz
przepisawszy pacjentowi z trądzikiem jakiś silny retinoid, nie informuje o jego
działaniu drażniącym. Osoba, która po kilkukrotnym użyciu widzi, że z jej skórą
zaczyna się dziać coś niedobrego, przestraszona odstawia lek, sądząc, że
jest to odczyn alergiczny. Podrażnienie w przypadku tego typu preparatów jest
właściwe, ale zanim Wam o tym opowiem, wyjaśnię dlaczego skóra nie lubi zbyt dobrego
traktowania.
Nigdy nie miałam wrażliwej skóry, ale kiedy zaczęłam
pracować w firmie kosmetycznej i nagle otrzymałam nieograniczony dostęp do
niezliczonej ilości kosmetyków z zapałem zabrałam się za nakładanie całego
tego dobrodziejstwa na skórę- mleczko, tonic, krem na dzień, krem na noc i pod
oczy, żadnej wody, żadnego słońca, żadnej Ziaji. Owszem skóra zrobiła się gładka i delikatna,
ale zauważyłam coś jeszcze, no właśnie- delikatna, moja skóra stała się zbyt
zbyt delikatna! Naglę zaczęła się ściągać od byle wietrzyku, czerwienić nawet
od lekkiego mrozu i wciąż łaknęła kremu. Sumiennie odpowiadałam na jej
potrzeby- dokładałam kolejna warstwę nawilżacza, wybierałam jeszcze delikatniejsze kosmetyki. A
ona, niczym jakaś cholerna księżniczka, rozsmakowała się w luksusach i ciągle
miała fochy. Stała się skórą wrażliwą.
Okazuje się nawet, ze zbyt intensywne nawilżanie może
prowadzić do atypii komórek naskórka, jak to pięknie wyjaśnił kiedyś Patryk w komentarzu: „Zoe Draelos, czyli pani, która jest wybitną postacią
anglosaskiej dermatologii estetycznej i wg mnie jedną z najlepszych na świecie,
jeśli chodzi o znajomość homeostazy wodnej skóry (genialne artykuły np. o
akwaporynach) i nawilżanie, mówi wyraźnie: jeśli skóra nie daje wyraźnych
sygnałów, że potrzebuje intensywnego nawilżenia, to nie nakładamy kilku warstw
kremu nawilżającego, bo wiąże się to z tzw. aqua-deregulacją cyklu
naskórkowego. Kolejna opinia jest taka, że zbyt intensywne stosowanie
emolientów w sytuacji, kiedy skóra jest odpowiednio uwodniona, może w dłuższej
perspektywie prowadzić do atypii wśród populacji keranocytów (a stąd już tylko
trochę do transformacji nowotworowej). Nawilżamy, ale nie przeginamy (choć
wiem, że czasami kusi, żeby nałożyć dodatkową warstewkę).”
Po przeanalizowaniu
problemu, uknułam wniosek, że nie można zbyt skóry rozpieszczać i trzymać jej w
cieplarnianych warunkach, bo reaguje tylko wzmożoną wrażliwością Jest jak rachityczna
roślinka, wyhodowana w szklarni- wystawiona nagle na prawdziwy świat, kompletnie
sobie nie radzi. A takie na przykład drzewo, które wyrosło na skraju góry,
bezustannie smagane przez ostre wiatry i bezlitosny klimat, jakże piękną
wykształciło koronę i mocno uczepiło się niegościnnej skały. Drzewo owo, jest
tak silne, że nic mu już nie straszne, no chyba, że piła drwala, ale i to,
drwal musie się najpierw na tę górę wspiąć.
Oczywiście nie chcę tu podważać idei pielęgnacji w ogóle i
tak, jak zawsze pisałam, że należy obserwować swoją skórę a Patryk dodał, że
trzeba jej jeszcze słuchać, tak pragnę Was zachęcić do świadomej pielęgnacji z
użyciem zdrowego rozsądku i intuicji.
Ale wracając do tematu skóry wrażliwej-trzeba ją nieraz
porządnie zdzielić batem, by zechciała współpracować. Tak jak w życiu –
naprawdę mądrzy i wielcy ludzie, to często ci, których życie nie oszczędzało i
pokonywali wiele trudów. Bo w życiu, co nas nie zabije to nas wzmocni.
Zatem o co chodzi z tym złuszczaniem i dlaczego podrażnienie
skóry jest dobre? Chyba zrozumieliście już, że nie zawsze zbyt pieczołowita pielęgnacja, spełnia swoje zadanie a nasza skóra potrzebuje nieraz, by ją gwałtem zmusić do pracy. Trzeba ją zatem nieco popieścić ostrą diamentową głowicą,
tudzież oblać kwasem lub przypalić laserem :). Stosując substancje drażniące,
wywołując stan zapalny i kontrolowane poparzenia chcemy skłonić skórę do
głębokiej odnowy.
Czy nasza skóra kocha
Atrederm? Oczywiście, że nie- ona go nienawidzi. Czerwieni się ze wściekłości i próbuje się go pozbyć, zrzucając naskórek. Usilnie stara się bronić .Wzmacnia swoja strukturę i gromadzi armię, by lepiej odeprzeć wroga.
Produkuje kolagen, elastynę i substancje podporowe, dzięki czemu staje się coraz silniejsza i coraz bardziej odporna.
I o to właśnie nam chodzi. Poprzez podrażnienie wywołujemy
silne procesy naprawcze, których wynikiem jest mocna, dobrze napięta, wspaniale
nawilżona skóra.
Jak we wszystkim i w przypadku złuszczania, trzeba mieć
umiar. Nie można nieustannie być w stanie wojny. Szkapa, którą cały czas zdzielmy batem w końcu padnie nieżywa. Dlatego też, nie można skóry nieustannie
złuszczać. Ma to być impuls, zastrzyk energii, dźwięk oboju rozpoczynający
symfonię (wybaczcie, ale mam dzisiaj wyjątkowo grafomańskie nastrój:). Znam kilka osób uzależnionych od złuszczania tak samo, jak od
solarium, czy botoxu. We wszystkim należy zachować umiar i zdrowy rozsądek.
Wiem, powtarzam się, ale będę to robić aż do znudzenia :P
Nie podam Wam tez gotowej recepty, czy matematycznego wzoru (dzieki
P.) jak długo się złuszczać, każda skóra jest inna i jeśli się dobrze w nią
wsłuchacie, sama Wam na to odpowie :).
Ja uważam, że maksymalny czas złuszczanie to pół roku, chyba, że mamy do
czynienia z jakimś większym problemem i lekarz zaleci inaczej.
Na razie wciąż jeszcze, jest dobry czas na złuszczanie. Gdzieś
pod koniec marca lub kwietnia, zamierzam zdać Wam relację z zakończenia mojej kuracji oraz
napisać co dalej.
Tymczasem nich moc Atre będzie z Wami!