Cudownych Świąt!

Cudownych Świąt!


Uff, ostatni dzień pracy już za mną. Jutro zabieram swoją różową podróżną torbę z wężowej skórki i z samego rana wyruszam do domu- do Młynka :). W Poznaniu spadł dziś śnieg, więc mam nadzieję, że uda mi się przedrzeć przez zaspy i śnieżycę by dotrzeć na wigilię do mojego lasu.

W Młynku niestety (a może i stety) nie ma internetu, więc będę niedostępna do prawie połowy stycznia. Nie będę publikować przez ten czas nowych postów ( no chyba, że skorzystam z uprzejmości koleżanki), ale może napiszę kilka kopii roboczych. Zresztą nie wiem, nie chcę się do niczego zmuszać- pisanie ma być dla mnie przyjemnością a nie obowiązkiem. Na pewno będę dużo leniuchować, biegać na nartach po okolicznych lasach i robić duuużo zdjęć- po powrocie będziecie zmuszone je oglądać:)

A dziś chciałabym Wam życzyć Cudownych Świąt!

Pokochajcie siebie, zaakceptujcie swoja kobiecość i zacznijcie czerpać z niej radość. Zamiast wypatrywać niedostatków urody, skupcie się na swoich atutach. Makijaż, stanik push up, wysokie obcasy i jak wspaniale być kobietą!
Mężczyźni nie mają problemów z samoakceptacją ,więc życzę im nieco pokory:)
Aha kochane - jedzcie dużo!!! Bo przy ostatniej akcji oddawania krwi, okazało się, że straszne z Was chudzinki! Jestem pewna, że Wasze mamy się tym zajmą.

Magicznych, wspaniałych, absolutnie wyjątkowych a jednocześnie spokojnych, smakowitych i tradycyjnych Świąt!!!

Ciesze się, że zaczęłam pisać ten blog i poznałam tyle cudownych osób. Dziękuję Wam, że jesteście.

A to moje koty, może przemówią jutro ludzkim głosem? :)



Pielęgnacja cery zimą czyli rzecz o tłustych mazidłach

Pielęgnacja cery zimą czyli rzecz o tłustych mazidłach

foto. Ziem

Miałam nadzieję opublikować ten post w trakcie białej, mroźnej zimy, ale odwilż pokrzyżowała mi plany...słyszałam jednak, że sąsiadów już zasypało, więc i do nas zapewne zima powróci- wtedy post się przyda. A będzie o zimowej pielęgnacji.

Cóż, pielęgnacja w zimie to żadna filozofia trzeba po prostu skórę natłuszczać:)

Możemy sposobem naszych babek smarować się zajęczym sadłem, lub świńskim smalcem, ale co by na to powiedzieli ekolodzy?! Wystarczy mi już dyskusji u Italiany na temat tłuszczu z norek:)
Poprzestańmy zatem na olejach mineralnych i olejkach roślinnych.

W okresie zimowym naszej skórze zagraża silny mróz, wiatr i niekorzystne warunki atmosferyczne, ale także gorące, suche i przegrzane pomieszczenia oraz nagłe wahania temperatur, kiedy na przykład wchodzimy z zimnej ulicy do rozgrzanego biura. Najgorzej znoszą takie warunki skóry szczególnie wrażliwe i płytkounaczynione, ale i normalnej zupełnie zdrowej skórze nie są one miłe.

Zatem podstawą naszej pielęgnacji w tak trudnych warunkach powinno być stosowanie kremów ochronnych. Przy okazji chciałabym tutaj obalić mit, że nie można w zimie używać kremów nawilżających. Oczywiście, że można- nie mieszkamy przecież na Syberii. Nowoczesny krem nawilżający nie zawiera wody w czystej postaci, tylko ma działanie okluzyjne- zapobiega utracie wody własnej. Woda zresztą nie wchłania się w ludzką skórę- bo gdyby się wchłaniała ,co było by po kąpieli w wannie czy po porządnej ulewie? Nasza skóra jest zbudowana tak, by odizolować nas i chronić przed czynnikami zewnętrznymi i niewiele rzeczy się w nią wchłania- chyba, że w zewnętrzne martwe warstwy naskórka. Strumienie wody skierowane na twarz ślicznej modelki w reklamie kremu to duże uproszczenie- woda nie tylko się w skórę nie wchłania, ale wręcz może ją odwodnić. Dlatego właśnie skórę zawsze należy osuszyć po użyciu wody termalnej czy toniku.

Krem ma za zadanie zapobiegać tzw efektowi TEWL- czyli przeznaskórkowej utracie wody. Bo w naszej skórze jest najczęściej dużo wody, tylko za szybko z niej ucieka. Pytanie tylko, czy lekki krem nawilżający zapewni skórze odpowiednią ochronę?

W zimie bardzo łatwo o uszkodzenia warstwy rogowej i płaszcza hydro-lipidowego i stąd skóra szybko się odwadnia. Zdecydowanie potrzebujemy nieco bogatszego kremu, który lepiej skórę przed tym zabezpieczy. Zwykły krem nawilżający nie zapewni wystarczającej ochrony i jest bezpieczny do -7 czy -9 stopni.

W zimie potrzebujemy parafiny:) Trochę sobie oczywiście żartuję, bo wiem jak znienawidzony jest wśród blogerek ten olej mineralny, ale rzeczywiście ma ona znakomite działanie ochronne poprzez wysoką okluzyjność właśnie.
Parafina, wazelina, wosk pszczeli to idealne składniki zimowego kremu, przy czym krem taki nie powinien kosztować więcej niż 20 zł, bo składniki te są bardzo tanie i łatwo dostępne- w drozszym kremie nie będą działały lepiej.
No chyba, że marzą nam się naturalne składniki i cudownie lekka konsystencja- no to wtedy trzeba będzie zapłacić więcej. Za Nutritic La Roche- Posay, który był badany na Syberii i może być używane do -50 stopni (nie wiem jak zrobić kółeczko oznaczające stopnie) i ma 12 różnych kwasów tłuszczowych prawie identycznych z ludzkim sebum trzeba już zapłacić około 70zł.

Akurat w przypadku kremu na zimę uważam, że nie ma co przepłacać, bo obojętnie czy będzie to parafiny czy unikalne olejki i tak zmyjemy je wieczorem razem z makijażem. Bo tłusty krem nie przenika do głębszych warstw naskórka, tylko leży na skórze jak masło na chlebie.

No dobra, to mamy już zimę i mamy krem, jeszcze trzeba wiedzieć jak go używać. To zależy oczywiście od skóry. Skóra tłusta najczęściej ma tyle własnego tłuszczu, że nie potrzebuje żadnego wspomagacza, chyba, że mróz się zdarzy wyjątkowo siarczysty, lub gdy tłusta skóra poddawana jest intensywnemu złuszczaniu np Atredermem. Właściwie dla  tej skóry nie jest wskazany żaden tłusty krem. No bo jeśli się tłuste tłuszczem posmaruje- to się zapycha. Dlatego należy taki krem nakładać bardzo ostrożnie- tylko w czasie silnych mrozów i w niewielkiej ilości.
Skórę suchą natłuszczamy oczywiście całą, zresztą jest to podstawa pielęgnacji tego typu cery przez cały rok. A jeśli mamy skórę mieszaną natłuszczamy suche jej partie czyli najczęściej policzki, środek twarzy znacznie oszczędniej albo w ogóle.

Wszystko to oczywiście zależy od warunków jakie panują na zewnątrz i od czasu jaki na zewnątrz spędzamy. Bo jeśli nasz kontakt z zima polega tylko na tym, że idziemy na parking, odpalamy samochód i jedziemy do biura, to oczywiście tłusty krem w ogóle możemy sobie odpuśćić.
Jeśli jednak pracujemy na zewnątrz, czy wybieramy się na narty- tłusty krem jest bezwzględnie obowiązkowy. Chyba, że chcemy wrócić z odmrożoną twarzą i siateczka popękanych naczynek.
Oczywiście w zimie obowiązuje nas również filtr a na nartach jest absolutnie konieczny i to ten o najwyższej protekcji 50+. 
Kiedyś przyszła do apteki młoda kobieta z otwartą raną na twarzy i poprosiła mnie o pomoc.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to może wybuch gazu tak ją urządził, tymczasem pani wróciła właśnie ze stoku. Zjeżdżała cały dzień  a użyła tylko filtru SPF30...

To co dotychczas napisałam dotyczy pielęgnacji ochronnej w ciągu dnia a co z kremem nocnym? Czy można nałożyć na noc ten sam krem? Oczywiście, że można, pod warunkiem oczywiście, że jest bez filtru i pod warunkiem, że mamy suchą skórę. Tłusty krem będzie ja chronił w ciągu dnia a w nocy zapewni działanie odżywcze i regenerujące. W zasadzie jednak na noc używamy tego kremu co zwykle, chyba, że mamy skórę wyjątkowo spierzchniętą i podrażnioną. Wówczas przyda się nam któryś z aptecznych specyfików przyspieszających regenerację. Może to być Cicaplast, Cicalfate czy Cicabio.  Krem ten naprawi uszkodzenia naskórka, zlikwiduje podrażnienie i odbuduje barierę hydrolipidową,
by rano nasza skóra mogła znów stawić czoła trudnym warunkom atmosferycznym.

Oczywiście tłusty ochronny krem może nas trochę "zapchać" (tak wiem WSZYSTKO Was zapycha), ale mrozy są wyjątkową sytuacją i ważniejsza jest ochrona. Poza tym zawsze na noc możemy nałożyć sobie jakiś kwas lub retinoid, który nas ładnie "odepcha":)

Chciałybyście zapewne wiedzieć,  co z waszymi kuracjami złuszczającymi, czy należy je przerwać na czas silnych mrozów? Ja nie przerywam, chociaż na pewno nie pojechałabym z Atredermem na narty:)

Aha i pamiętajcie, że krem nie musi mieć koniecznie napisu, że jest to kosmetyk na zimę, odpowiedni będzie każdy tłusty krem np. krem dziecięcy, krem do skóry suchej czy dla atopików.

I nie zapomnijcie o ciepłej czapce- mnie Ziem kupił taka właśnie uszankę:)

foto. Ziem

Potrzebna krew!

Kochani!

Dostałam dziś maila od Weroniki, którą już znacie stąd klik z prośbą o umieszczenie na blogu informacji o zbiórce krwi dla jej koleżanki Marty Patryniak. Robię to wielką nadzieją, że uda się pomóc tej dziewczynie.

Moja koleżanka zachorowała na ostrą białaczkę i potrzebuje krwi. Najbardziej pożądana jest AB Rh +, lecz może być każda inna. Zbieramy dla niej krew w całej Polsce! Liczy się każda kropla!
Regionalne Centrum Krwiodawstwa i krwiolecznictwa w Warszawie, ul. Saska 63/75 dla Marta Patryniak grupa AB Rh+.
Można oddać każdą inną grupę w każdym innym mieście. Należy zaznaczyć, dla kogo oddajemy:
Krew dla:
Marta Patryniak
Samodzielny Publiczny Centralny Szpital Kliniczny, Oddział Intensywnej Opieki Hematologicznej ul. Banacha 1a

Zaświadczenie o oddaniu krwi należy przesłać na maila: rovers@poczta.onet.pl oraz oryginał na adres: Dzierżanów  22/2 63-700 Krotoszyn. 

Była bym bardzo wdzięczna gdybyś zamieściła na informacje na swoim blogu bo sądzę, że wiele osób to przeczyta i być może pomogą. 
A może sama oddajesz krew? Albo masz znajomych którzy oddają?

W razie czego to zaświadczenie o oddaniu krwi możesz dać mi a ja dostarczę to bezpośrednio do rodziców Marty.

Każda kropla jest ważna i może jej pomóc!



Sama chętnie oddam krew, jeśli tylko uporam się z paskudnym grypskiem, które rozłożyło mnie praktycznie na łopatki. Dziś jest pierwszy dzień, kiedy wstałam z łóżka. Wcześniej leżałam przez kilka dni nieprzytomna z silną gorączką i bolało mnie dosłownie wszystko- nawet jakieś dziwne, zupełnie mi nie znane mięśnie, o których istnieniu nie zdawałam sobie sprawy...
W każdym razie powoli wracam do żywych i już wkrótce coś dla Was napiszę:)
Ja mam krew 0 Rh+ i zdaje się, że można ją przetaczać każdemu, natomiast Ziem ma grupę AB i też się zgodził na oddanie.

Kochani, to jak? Pomożecie?:)

PS. Nie wiem o co chodzi z tą czcionką, żyje chyba własnym życiem...


Makijaż łuszczącej się skóry i słówko o składach kosmetyków

Makijaż łuszczącej się skóry i słówko o składach kosmetyków


Dziś o makijażu na Atredermie czyli, jak zrobić sobie make up i nie podkreślać jednocześnie suchych skórek. Chciałam Was też przeprosić, że ostatnio piszę znacznie mniej, ale w pracy zaczyna się właśnie gorący okres a ostatnie dni spędziłam w Warszawie na szkoleniu. Kolejna rzecz- wybaczcie, że nie odpisuje na bieżąco na komentarze, ale mam jakiś problem z bloggerem i blog nie wyświetla się na moim komputerze. Mogę na niego wejść z każdego innego komputera, a na moim domowym error...czyżbym musiała zmienić komputer:). A może któraś z Was miała podobny problem i będzie mogła mi pomóc?

Ale do rzeczy. Odkąd rozpoczęłam kurację retinoidami łuszczenie towarzyszy mi niczym zły szeląg. I niby fajnie bo skóra się odnawia, wygładza i regeneruje, ale ile do cholery można się łuszczyć?! Uporczywe, nieustające, upierdliwe łuszczenie jest najgorszym aspektem kuracji Atredermem a makijaż jeszcze te suche skórki podkreśla.  Nie chcę rezygnować z makijażu, zresztą jest on w mojej pracy obowiązkowy,  zaczęłam więc szukać nowych rozwiązań. I tak oto mój wzrok padł na dawno nie używany podkład mineralny- taki w postaci proszku. I tutaj chcę Wam powiedzieć, że nie jestem wielką fanką tego typu produktów. Miałam dwa podejście do minerałów- oba nieudane. Nie lubię efektu błyszczącej twarzy, który dają, poza tym podkreślają rozszerzne pory i ważą mi się na policzkach, w miejscu gdzie sucha skóra przechodzi w tłustą oraz uwydatniają włoski na twarzy. Natomiast bardzo lubię i od lat używam mineralne bronzery, przede wszystkim ze względu na brak parafiny, która jest podłożem wielu tego typu kosmetyków.

Więc przeprosiłam swój stary podkład mineralny - podczas atredermowania okazał się idealny. Przy czym nie nakładam go pędzelkiem do tego przeznaczonym, ale oprószam twarz, szerokimi ruchami, przy pomocy dużego pędzla do pudru. Jeśli potrzebuję większego krycia nakładam więcej warstw, najpierw jednak na problematyczne miejsca wklepuję odrobinkę korektora. Ostatnio zresztą mam tak ładną skórę, że i korektor nie jest potrzebny:) Przyprószam minerałkami również szyję, bo o ile nigdy nie wykonuję makijażu szyi a aplikacje podkładu kończę na lini żuchwy, o tyle na Atre szyja też się łuszczy i jest upstrzona czerwonymi plackami.

Po nałożeniu mineralnego podkładu stosuję mój ulubiony sypki puder Dermablend. Stosuję na strefę T, ponieważ mam cerę mieszaną. Minerały nie matują wystarczająco, poza tym jak już pisałam bardzo podkreślają rozszerzone pory. Po użyciu " mąki" z Vichy pory po prostu znikają i jestem spokojna, że mój makijaż wytrzyma cały dzień i się nie zważy.

Zatrzymam się jeszcze chwilkę przy pudrze Dermablend- jest to mój ukochany produkt i gdybym miała zabrać jedną, jedyną rzecz na bezludną wyspę, na pewno byłby to właśnie Dermablend. Zapytacie co z filtrami- Dermablend jest biały więc dobrze odbija światło i zapewnia również protekcje UV :)
Na blogach i forach jest mnóstwo opinii o tym produkcie, większość pozytywna. Nieliczne złe opinie są najczęściej spowodowane jego nieprawidłowym użyciem a jak stosować ten specyfik pisałam tutaj klik.

Co niektórzy piszą też, że nie będą używać pudru za 90 zł, w którym jest tylko talk i konserwant. Moja odpowiedz brzmi- spróbujcie zatem zwykłego talku a szybko dostrzeżecie różnicę. Wiem, że od czasu, kiedy nauczyłyście się czytać składy jesteście bardzo ostrożne w wybieraniu kosmetyków- i bardzo dobrze, producenci już Was nie oszukają. Jednak dziewczyny- nie tylko skład czyni kosmetyk! Dlaczego jedna gospodyni upiecze pyszną babkę a drugiej wyjdzie zakalec, skoro obie użyły tych samych składników?
Na udany kosmetyk oprócz INCI składają się również: sposób pozyskiwania i oczyszczania składników, proporcje, użyte nośniki, unikalne technologie, patenty, testy kliniczne, zaawansowane technicznie opakowania, które zapewniają sterylność a także postać substancji aktywnej. Na przykład wit C cudowny antyoksydant o działaniu przeciwzmarszczkowym i jedna z niewielu substancji potrafiących przebić się przez barierę naskórkową  jest aktywna tylko w postaci lewoskrętnej a najlepiej jeszcze gdy jest stabilizowana kwasem ferulowym. W składzie jednak obojętnie, czy jest to jej forma aktywna, czy tylko zakwaszacz, będzie figurowała pod nazwą ascrobic acid.

Kolejna rzecz na którą chciałabym zwrócić Waszą uwagę to testy kliniczne- niewiele firm może się nimi poszczycić, ponieważ są bardzo kosztowne i większość dostępnych na polskim rynku kosmetyków i suplementów diety, takich testów nie posiada. Napisze może kiedyś o tym szerzej, bo dzisiaj o makijażu miało być.

Wracając zatem do pudru Dermablend, co różni go od zwykłego aptecznego talku? Otóż proces mikronizacji i unikalna technologia mikropulweryzacji. Dzięki temu Dermablend otula skórę i utrwala makijaż a zwykły talk zapycha pory. Spróbuję wrócić do tematu i zrobić wizjoskanem zdjęcia skóry pokrytej talkiem i Dermablendem.

No dobra więc mamy już podkład i puder teraz czas na bronzer- również mineralny (dopiero teraz widzę, że z jednej sttony nałożyłam go więcej) i tusz do rzęs. Po przygodzie z Lancome Hipnose (odbijał mi się pod oczami) wróciłam do starego dobrego Max Factora. W wersji extra maluję jeszcze brwi i tak wygląda mój codzienny makijaż. Aha na usta trochę błyszczyku lub sztyft natłuszczający i to wszystko. Jak widzicie łuszczenie nie jest zbyt widoczne- ostatnie zdjęcie mocno wyostrzyłam i zostawiam w oryginalnym rozmiarze, po powiększeniu zobaczycie, że skóra jednak się łuszczy i jest trochę ściągnięta.

Przypominam jeszcze o nawilżeniu- skóra na Atredermie jest mocno odwodniona, przed zrobieniem makijażu nakładamy dobry krem nawilżający. Ja stosuję serum Hydraphase intense La Roche- Posay  a w policzki i szyję wklepuję trochę jakiegoś tłuściocha, zwłaszcza w czasie mrozów.



Nie pytajcie mnie jaki mineralny podkład polecam, bo ja używam podkładu Vichy, którego nie ma już w sprzedaży. A ponieważ jak pisałam wcześniej nie jestem wielką miłośniczką minerałów, to i nie mam wiedzy na ich temat. Myślę, że każdy podkład mineralny będzie ok. Zainteresowanym polecam blog Karinam klik

Wybaczcie kiepskie zdjęcia (niektóre są nieostre bo to lustrzane odbicia), ale Z. w ogóle nie wykazuje zainteresowania moim blogiem i kiedy proszę, by zrobił mi zdjęcia odpowiada, że nie będzie fotografował moich pryszczy, bo ostatnio tylko takie prace mu zlecałam:)  Na co ja mówię, że po Atredermie nie mam już pryszczy, więc pstryka mi fotki na odpieprz ze z niecierpliwioną  miną, bo już nie może się doczekać kiedy pójdzie do garażu polerować swoje gruchoty…
Copyright © Kosmostolog , Blogger