Miałam nadzieję opublikować ten post w trakcie białej, mroźnej zimy, ale odwilż pokrzyżowała mi plany...słyszałam jednak, że sąsiadów już zasypało, więc i do nas zapewne zima powróci- wtedy post się przyda. A będzie o zimowej pielęgnacji.
Cóż, pielęgnacja w zimie to żadna filozofia trzeba po prostu skórę natłuszczać:)
Możemy sposobem naszych babek smarować się zajęczym sadłem, lub świńskim smalcem, ale co by na to powiedzieli ekolodzy?! Wystarczy mi już dyskusji u Italiany na temat tłuszczu z norek:)
Poprzestańmy zatem na olejach mineralnych i olejkach roślinnych.
W okresie zimowym naszej skórze zagraża silny mróz, wiatr i niekorzystne warunki atmosferyczne, ale także gorące, suche i przegrzane pomieszczenia oraz nagłe wahania temperatur, kiedy na przykład wchodzimy z zimnej ulicy do rozgrzanego biura. Najgorzej znoszą takie warunki skóry szczególnie wrażliwe i płytkounaczynione, ale i normalnej zupełnie zdrowej skórze nie są one miłe.
Zatem
podstawą naszej pielęgnacji w tak trudnych warunkach powinno być stosowanie kremów ochronnych. Przy okazji chciałabym tutaj obalić mit, że nie można w zimie używać kremów nawilżających. Oczywiście, że można- nie mieszkamy przecież na Syberii.
Nowoczesny krem nawilżający nie zawiera wody w czystej postaci, tylko ma działanie okluzyjne- zapobiega utracie wody własnej. Woda zresztą nie wchłania się w ludzką skórę- bo gdyby się wchłaniała ,co było by po kąpieli w wannie czy po porządnej ulewie? Nasza skóra jest zbudowana tak, by odizolować nas i chronić przed czynnikami zewnętrznymi i niewiele rzeczy się w nią wchłania- chyba, że w zewnętrzne martwe warstwy naskórka. Strumienie wody skierowane na twarz ślicznej modelki w reklamie kremu to duże uproszczenie-
woda nie tylko się w skórę nie wchłania, ale wręcz może ją odwodnić. Dlatego właśnie skórę zawsze należy osuszyć po użyciu wody termalnej czy toniku.
Krem ma za zadanie zapobiegać tzw efektowi TEWL- czyli przeznaskórkowej utracie wody. Bo w naszej skórze jest najczęściej dużo wody, tylko za szybko z niej ucieka. Pytanie tylko, czy lekki krem nawilżający zapewni skórze odpowiednią ochronę?
W zimie bardzo łatwo o uszkodzenia warstwy rogowej i płaszcza hydro-lipidowego i stąd skóra szybko się odwadnia. Zdecydowanie potrzebujemy nieco bogatszego kremu, który lepiej skórę przed tym zabezpieczy. Zwykły krem nawilżający nie zapewni wystarczającej ochrony i jest bezpieczny do -7 czy -9 stopni.
W zimie potrzebujemy parafiny:) Trochę sobie oczywiście żartuję, bo wiem jak znienawidzony jest wśród blogerek ten olej mineralny, ale rzeczywiście ma ona znakomite działanie ochronne poprzez wysoką okluzyjność właśnie.
Parafina, wazelina, wosk pszczeli to idealne składniki zimowego kremu, przy czym krem taki nie powinien kosztować więcej niż 20 zł, bo składniki te są bardzo tanie i łatwo dostępne- w drozszym kremie nie będą działały lepiej.
No chyba, że marzą nam się naturalne składniki i cudownie lekka konsystencja- no to wtedy trzeba będzie zapłacić więcej. Za Nutritic La Roche- Posay, który był badany na Syberii i może być używane do -50 stopni (nie wiem jak zrobić kółeczko oznaczające stopnie) i ma 12 różnych kwasów tłuszczowych prawie identycznych z ludzkim sebum trzeba już zapłacić około 70zł.
Akurat w przypadku kremu na zimę uważam, że nie ma co przepłacać, bo obojętnie czy będzie to parafiny czy unikalne olejki i tak zmyjemy je wieczorem razem z makijażem. Bo tłusty krem nie przenika do głębszych warstw naskórka, tylko leży na skórze jak masło na chlebie.
No dobra, to mamy już zimę i mamy krem, jeszcze trzeba wiedzieć jak go używać. To zależy oczywiście od skóry.
Skóra tłusta najczęściej ma tyle własnego tłuszczu, że nie potrzebuje żadnego wspomagacza, chyba, że mróz się zdarzy wyjątkowo siarczysty, lub gdy tłusta skóra poddawana jest intensywnemu złuszczaniu np Atredermem. Właściwie dla tej skóry nie jest wskazany żaden tłusty krem. No bo jeśli się tłuste tłuszczem posmaruje- to się zapycha. Dlatego należy taki krem nakładać bardzo ostrożnie- tylko w czasie silnych mrozów i w niewielkiej ilości.
Skórę suchą natłuszczamy oczywiście całą, zresztą jest to podstawa pielęgnacji tego typu cery przez cały rok. A jeśli mamy
skórę mieszaną natłuszczamy suche jej partie czyli najczęściej policzki, środek twarzy znacznie oszczędniej albo w ogóle.
Wszystko to oczywiście zależy od warunków jakie panują na zewnątrz i od czasu jaki na zewnątrz spędzamy. Bo jeśli nasz kontakt z zima polega tylko na tym, że idziemy na parking, odpalamy samochód i jedziemy do biura, to oczywiście tłusty krem w ogóle możemy sobie odpuśćić.
Jeśli jednak pracujemy na zewnątrz, czy wybieramy się na narty- tłusty krem jest bezwzględnie obowiązkowy. Chyba, że chcemy wrócić z odmrożoną twarzą i siateczka popękanych naczynek.
Oczywiście w zimie obowiązuje nas również filtr a na nartach jest absolutnie konieczny i to ten o najwyższej protekcji 50+.
Kiedyś przyszła do apteki młoda kobieta z otwartą raną na twarzy i poprosiła mnie o pomoc.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to może wybuch gazu tak ją urządził, tymczasem pani wróciła właśnie ze stoku. Zjeżdżała cały dzień a użyła tylko filtru SPF30...
To co dotychczas napisałam dotyczy pielęgnacji ochronnej w ciągu dnia a co z kremem nocnym?
Czy można nałożyć na noc ten sam krem? Oczywiście, że można, pod warunkiem oczywiście, że jest bez filtru i pod warunkiem, że mamy suchą skórę. Tłusty krem będzie ja chronił w ciągu dnia a w nocy zapewni działanie odżywcze i regenerujące. W zasadzie jednak na noc używamy tego kremu co zwykle, chyba, że mamy skórę wyjątkowo spierzchniętą i podrażnioną. Wówczas przyda się nam któryś z aptecznych specyfików przyspieszających regenerację. Może to być Cicaplast, Cicalfate czy Cicabio. Krem ten naprawi uszkodzenia naskórka, zlikwiduje podrażnienie i odbuduje barierę hydrolipidową,
by rano nasza skóra mogła znów stawić czoła trudnym warunkom atmosferycznym.
Oczywiście tłusty ochronny krem może nas trochę "zapchać" (tak wiem WSZYSTKO Was zapycha), ale mrozy są wyjątkową sytuacją i ważniejsza jest ochrona. Poza tym zawsze na noc możemy nałożyć sobie jakiś kwas lub retinoid, który nas ładnie "odepcha":)
Chciałybyście zapewne wiedzieć, co z waszymi kuracjami złuszczającymi, czy należy je przerwać na czas silnych mrozów? Ja nie przerywam, chociaż na pewno nie pojechałabym z Atredermem na narty:)
Aha i pamiętajcie, że krem nie musi mieć koniecznie napisu, że jest to kosmetyk na zimę, odpowiedni będzie każdy tłusty krem np. krem dziecięcy, krem do skóry suchej czy dla atopików.
I nie zapomnijcie o ciepłej czapce- mnie Ziem kupił taka właśnie uszankę:)