Chcę zajść w ciążę, ale wciąż jeszcze mam pryszcze- teratogenność izotretinoiny

Chcę zajść w ciążę, ale wciąż jeszcze mam pryszcze- teratogenność izotretinoiny


Pod ostatnim postem rozpętała się dyskusja na temat teratogenności retinoidów. Myślę, że to ważny temat, więc spieszę z wyjaśnieniami.

Teratogenny dosłownie oznacza "potworowaty",  mogący prowadzić do deformacji płodu. Teratogennych jest wiele leków, między innymi niektóre antybiotyki i dość popularne leki z grupy sulfonamidów, teratogenny może być niedobór kwasu foliowego- dlatego jeśli chcemy urodzić zdrowe dziecko, jakiś czas przed poczęciem należy przyjmować tę substancję w postaci tabletek i teratogenne w końcu są retinoidy a zwłaszcza izotretinoina. Udowodnioną teratogenność ma izotretinoina podawana doustnie w leczeniu ostrych postaci trądziku młodzieńczego. W Polsce dostępna pod nazwą  Roaccutane, Izotek, Axotret, Curacne, Tretinex. Słyszałam opinię, że po dosustnej kuracji przeciwtrądzikowej nie należy zachodzić w ciążę nawet przez 2 lata, ale nikt nie potrafił mi tej tezy udowodnić, zwłaszcza, że badania wykazują, że lek jest eliminowany z ustroju po 2 tygodniach od ukończenia kuracji a dla bezpieczeństwa zaleca się pełen miesiąc. Czyli jeszcze miesiąc po zakończeniu leczenia Izotekiem nie można zajść w ciążę.

Wszystko co napisałam dotyczy postaci doustnych izotretinoiny a co z jej formami do stosowania na skórę czyli naszym ulubionym Atredermem?
Otóż zasięgnęłam opinii dwóch lekarzy dermatologów jednego (za pośrednictwem Basi) znanego z metod kontrowersyjnych, oryginalnych i brawurowych, oraz drugiego ocenianego raczej jako dość zachowawczego, zapytałam także o zdanie doktora farmacji. Wszyscy twierdzą, że izotretinoina w bardzo niewielkim stopniu przenika do krwiobiegu i prawdopodobnie w ogóle nie ma przeciwwskazań w zachodzeniu w ciążę. Nie istnieją jednak żadne badania na ten temat- no bo która matka zgodziła by się, by na jej przypadku sprawdzano, czy dany środek może zdeformować płód?
W każdym razie w tak ważnej kwestii warto dmuchać na zimne i wziąć sobie głęboko do serca, że w takcie kuracji Atredermem nie należy zachodzić w ciążę. 
Wszystkie te informacje znajdują się na ulotkach dołączonych do leków- dlatego uczulam Was abyście zawsze te ulotki czytały i pozdrawiam Angelikę F.:)

Zwierzenia kobiety jaszczurki- 11 dni na Atredermie

Zwierzenia kobiety jaszczurki- 11 dni na Atredermie



Na początek anegdota. Odkąd zamieściłam na blogu swoją twarz bez makijażu i jedna z Was napisała, że miło mnie widzieć taką nagą- codziennie mam kilkanaście wyświetleń ze stron pornograficznych oraz kilka propozycji czatów- wyszukiwarki działają bezbłędnie:)

A dzisiaj będzie o postępach mojej atredermowej kuracji.

proces łuszczenia obraz z wizjoskanu
Tretinoinę stosuję już od kilku lat, ale głownie na ciało. Nakładałam parę razy na twarz, ale tylko jednorazowo, albo miejscowo na jakieś większe wykwity. Tym razem postanowiłam pójść na całość i choć Wam to odradzałam zastosować kurację w wersji hard. Pisałam poprzednio, że po dwóch dniach miałam ogromne podrażnienie oraz skóra złaziła mi płatami. Zrobiłam dzień przerwy po czym wróciłam do kuracji, którą prowadzę nieprzerwanie w dalszym ciągu. To już 11 dni i zachęcona świetnymi wynikami postanowiłam, że będę prowadzić kurację przez całą zimę- naprawdę warto! Po pierwszym podrażnieniu skóra się w miarę przyzwyczaiła i nie reaguje już na płyn tak histerycznie. Owszem jest uwrażliwiona i w dalszym ciągu się łuszczy, ale jest to do wytrzymania i stopniowo ustępuje. Właściwie dzisiaj po nałożeniu makijażu w końcu wyglądałam jak człowiek a nie jaszczurka:)

Stosuję Atrederm przeciwtrądzikowo ale także przeciwzmarszczkowo i w celu pojędrnienia skóry.


Smaruję Atredetrmem całą twarz- również okolice oczu oraz plecy dekolt, piersi i brzuch. 

Twarz
Skóra jest wciąż  lekko podrażniona, łuszczy się i jest zaczerwieniona. Pojawiła się też jedna niespodzianka na nosie i boląca gula na brodzie(myślę, że nie jest to związane z kuracją). Najgorsza tolerancja na skrzydełkach nosa oraz w okolicy bruzdu nosowo- policzkowago. Moja twarz jest też ściągnięta i błyszcząca- wygląda jak wypolerowana- to zresztą charakterystyczne po każdym mocniejszym złuszczaniu. Usta , choć ich nie smaruję- bardzo suche. 
Podrażnienie jednak znacznie zelżało i również łuszczenie jest do przyjęcia- każdego dnia coraz mniejsze. Natomiast dawno moja skóra nie była tak gładka i wspaniale 
napięta! Czuję się odmłodzona o kilka lat! Porównajcie ze zdjęciem tutaj klik.

zaskórniki na nosie obraz z wizjoskanu
Pory wyraźnie się zmniejszyły to samo przebarwienia, jeśli zaś chodzi o zaskórniki to zniknęły te na czole i po bokach twarzy oraz na żuchwie i szyi. Na nosie wciąż są, choć na pewno mniejsze. Na zdjęciu z wizjoskanu widać wciąż obszerne zaczopowane ujścia gruczołów łojowych, ale widać też mniejsze kropeczki- w tych miejscach zaskórniki zniknęły prawie zupełnie.  Wydaje mi się, że nos jest taką częścią twarzy gdzie zaskórników nie da się całkowicie pokonać. Nawet osoby o suchej skórze mają wągry na nosie. Cóż trzeba będzie się z tym pogodzić, albo pomyśleć jeszcze później o IPL-u u doktora Kuczyńskiego.

Skóra pod oczami
Nakładam Atre również pod oczy oraz na powieki- ich nieruchomą część tuż pod łukiem brwiowym. To zabawne, ale cieniutka skóra pod oczami znosi kuracje tretinoiną najlepiej z całej twarzy. Nie łuszczy się wcale za to jest gładka i napięta jak po liftingu. Rano wstaję bez worków i obrzęków, które dla mnie alergika już od lat są standardem. Spojrzenie  zaś mam jasne i wypoczęte.


Szyja
W trądziku wieku dorosłego to na szyi i żuchwie pojawia się najwięcej wykwitów- zastosowałam Atrederm również tutaj. No i muszę powiedzieć, że skóra na szyi a zwłaszcza w jej górnej części i pod spodem żuchwy- znosi kurację najgorzej. Wciąż jest w tych miejscach mocno podrażniona, ściągnięta i swędząca- łuszczy się też okropnie- traktuję ja zatem ulgowo i nakładam tam płyn co drugi dzień.

Ciało
Ponieważ używam Atre na ciało już od dwóch lat, moja skóra jest już w miarę do tretinoiny przyzwyczajona i mimo, ze smaruję ciało codziennie- znosi kurację bardzo dobrze.  Jest gładka i ładnie oczyszczona. Plecy i dekolt- super, tylko trochę krostek. Skóra łuszczy się raczej niewidocznie, widać to tylko jak założę czarną bluzkę- po wewnętrznej stronie pozostają takie jakby pajęczynki złuszczonego naskórka. Plecy i dekolt trochę mnie swędzą, ale tam nakładam płynu więcej niż na resztę ciała- to moja najbardziej trądzikowa strefa.

Jestem bardzo zadowolona z efektów kuracji i zamierzam stosować ją całą zimę:)

A na koniec jeszcze jedna sprawa, o której napisała mi jedna z Was- termin ważności. Atrederm po otwarciu jest zdatny do użytku tylko przez 30 dni.
zużycie po 11 dniach stosowania: twarz, dekolt, plecy brzuch
Szczerze mówiąc nigdy nie zwróciłam na to uwagi. Oczywiście wiem, że retinol jest substancją wysoce niestabilną oraz wrażliwą na czynniki zewnętrzne i najlepiej jeśli jest zapakowany w tubkę. Początkowo nawet zdziwiła mnie płynna postać preparatu, ale skoro działał, nie zaprzątałam sobie tym więcej głowy. Po komentarzu jednej z Was przypomniałam mi się jednak, że rzeczywiście, kiedy w tamtym roku zastosowałam zeszłoroczny słoiczek Atredermu na ciało, nie czułam jakiejś szczególnej reakcji. Pomyślałam, że pewnie skóra się do niego przyzwyczaiła- teraz wiem, że płyn już nie działał. Tak krótki, restrykcyjny termin ważności jest związany z utlenianiem się tretinoiny i oznacza, że tylko przez 30 dni preparat ma prawidłowe działanie. Z czasem jest ono coraz słabsze. Oczywiście możemy stosować płyn po terminie, ale musimy mieć świadomość, że nie zadziała już równie intensywnie jak na początku a w końcu przestanie działać w ogóle. Podczas nakładania zwróćcie uwagę by szczelnie zakręcać buteleczkę, trzymać ją w kartoniku i nie narażać na silne nasłonecznienie- nie kłaść na przykład na oknie.

A jak Wasze kuracje?

A już zupełnie na koniec dzisiejszy smaczek z cyklu przychodzi baba do apteki:
”Pani klej do protez szybko, bo jezdem nerwowo jak mi loto”
(loto - znaczy proteza się przemieszcza).

                                                             :)
Cała prawda o mojej twarzy

Cała prawda o mojej twarzy

Dziś nieplanowany spontaniczny post, do którego zainspirował mnie wczorajszy wygląd mojej skóry:)

Przyznam się Wam w sekrecie, że chociaż bardzo przestrzegałam przed nakładaniem Atredermu klik w wersji hard na twarz- sama się na nią zdecydowałam... Zamierzałam nakładać płyn przez pięć dni z rzędu, by porządnie dać pryszczom w kość. Rozpoczęłam w poniedziałek, by moment kulminacyjnego łuszczenia i zaczerwienienia osiągnąć w weekend. Tymczasem moja skóra zareagowała błyskawicznie. Wczoraj kiedy wróciłam z pracy i zmyłam makijaż okazało się, że jest zaogniona i zaczyna się mocno łuszczyć- raptem po dwóch aplikacjach! Najgorzej i to jest najśmieszniejsze wyglądały partie tłuste, czyli te rzekomo grube i mało wrażliwe, natomiast na suchych policzkach, ba nawet pod oczami ( tak nakładam również na zmarszczki pod oczami) nie ma śladu podrażnienia. Zastanowiłam się wczoraj, czy nałożyć preparat jeszcze raz i zdecydowałam, że zrobię to, ale z ominięciem miejsc zaognionych.

Dziś rano wstałam mocno zaczerwieniona a skóra odłazi mi płatkami. Nie wygląda to dobrze, najchętniej zostawiłabym ją w spokoju, by w samotności wylizała swoje rany, sama zaś zasiadła z książką pod kocykiem- niestety muszę iść do pracy. Posmarowałam się zatem bardzo tłustym balsamem dla dzieci i wacikiem nasączonym wodą termalna delikatnie usiłowałam usunąć łuszczące skórki- w efekcie moja skóra wkurzyła się nie na żarty i takiej czerwieni na twarzy nie widziałam jeszcze nigdy. Byłam zmuszona pastwić się nad nią dalej, więc na gruba warstwę tłustego mazidła nałożyłam filtr (oj szczypało bardzo) i podkład oraz puder. Cóż rumień i łuszczenie wciąż są widoczne- nie wiem w jaki sposób mam być dziś wiarygodna i polecać kosmetyki... Och, proszę wziąć ten krem, będzie pani miała skórę jak anioł:)
Zdecydowałam, że wieczorem  nie będę już nakładać atredermu na twarz- 3 aplikacje mi w zupełności wystarczą. Natomiast zamierzam kontynuować kuracje na plecach i dekolcie. Nakładam płyn również na zewnętrzne części dłoni, bo tam skóra też mi się starzeje i nawet zaczynam dostrzegać zaczątki brzydkich plam:( Ręce na razie trzymają się nieźle i nie dają tretinoinie.

Moja skóra jest jednak bardzo wrażliwa, żeby tak hiseryzować przy ledwo trzech aplikacjach retinoidu? Ale nie wszystkie cery reagują w ten sposób, wiem, że wiele z Was znosi kurację bardzo dobrze np Gosiak :

"Kupiłam słabszy atrederm i na plecy nałożyłam 3 dni z rzędu, odczekałam tydzień i oprócz leciutkiego przesuszenia nic. Na twarzy nałożyłam dwa dni pod rząd i tylko leciutko wałkowała mi się skóra.A w międzyczasie miałam jeszcze zabieg z kwasem migdałowym 40%. Chyba mam skórę nosorożca.. :)"

Ja myślę, że nałożę sobie jeszcze kwas migdałowy jeszcze na dłonie.

A teraz zdjęcia. Przedstawiam Wam moja prawie 40letnia (39) twarz bez makijażu, podrażnioną i łuszczącą się. Są to fotki z wczorajszego wieczoru, dziś rano moja skóra wygląda jeszcze gorzej, ale nie ma Z., żeby mi zrobił zdjęcia. Zresztą i wczoraj fotografował mnie bardzo niechętnie. Powiedział, że nie rozumie dlaczego robię to swojej twarzy i jeszcze chcę pokazać innym... Zastanawiałam się czy opublikować te zdjęcia, ale stwierdziłam, że będzie Wam raźniej wysyłać mi swoje fotki bez makijażu, kiedy poznacie całą prawdę również o mojej twarzy:)


Ratunku spaliłam sobie twarz!

Ratunku spaliłam sobie twarz!


Ponieważ  niektóre z Was zakupiły już Atrederm i rozpoczęły swoje kuracje, oraz dochodzą mnie słuchy, że część z Was zdecydowała się na wersje hard, chciałabym odpowiedzieć tym postem na  najczęściej zadawane pytania.Większość z nich wynika zresztą z nieuważnego czytania moich postów, bo często pytacie o rzeczy, które już napisałam. Wydawało mi się, że piszę zrozumiale, ale muszę się chyba jeszcze bardziej postarać. Zawszę biorę pod uwagę Wasze komentarze oraz uwagi, aby tworzyć jeszcze lepsze artykuły.

Napisałam post o Atredermie klik, ponieważ chciałam Was zapoznać z działaniem i skutecznością retionoidów, ale chciałam też Was ostrzec, że nie są to takie tam zwykłe kremiki, ale bardzo silnie działające substancje i należy do nich podchodzić ostrożnie. Opisałam szczegółowo działania niepożądane i środki ostrożności, ale część z Was jest tak niecierpliwa, że chciałaby osiągnąć efekt już teraz, w tym momencie, now i troszkę przesadziła...

Spróbuję jeszcze raz wyjaśnić przebieg kuracji- widocznie część z Was potrzebuję prowadzenia za rączkę krok po kroku:)

Przede wszystkim retinoidy działają z opóźnionym zapłonem i początkowo skóra jest ładna i gładka ponieważ proces zapalny, który już rozpoczął się w warstwie podstawnej naskórka, powoduje lepsze napięcie a przede wszystkim przesuszona warstwa rogowa mocno się ściąga - tak jakbyśmy nałożyły na twarz maskę peel- off. Po jakimś czasie ta spalona skorupka może się nawet trochę marszczyć, stąd chwilowo pojawiają się zmarszczki, spowodowane właśnie mocnym ściągnięciem, buzia jest napięta, czujemy jakby jej było za mało. To sygnał, że wkrótce zacznie się łuszczyć. Najpierw warstwa martwych komórek zaczyna tu i ówdzie pękać a potem złaźić. Zrzucamy stary naskórek i odsłania się nowa piękna skóra, ale też skóra mocno zaczerwieniona i podrażniona- trzeba się z nią w tym okresie obchodzić bardzo ostrożnie.


Pierwsza kuracja- przede wszystkim raczej odradzam ją na twarz, pisałam, że lepsza będzie na plecy czy dekolt, bo podrażnienie jest mocne i uciążliwe. Zresztą nigdy nie wiemy jak nasza skóra zareaguje na retinoidy, więc spróbujmy najpierw na zasłoniętej części ciała.
Wylewamy Atrederm z buteleczki na wacik, najlepiej wacik zgiąć na pól i trochę pouciskać, żeby preparat równomiernie pokrył jego powierzchnię i bardzo cieniutką warstwą nakładamy go na skórę. Skórę oczyszczoną, ale dobre pół godziny po umyciu twarzy, żeby zdążyła  wytworzyć hydrolipidową warstewkę ochronną. Preparat zawsze nakładamy na noc a w dzień unikamy słońca. Atrederm nakładamy przeż 5 do 7 nocy z rzędu. Po tym czasie skóra się złuszczy i pokaże nam swoją odnowiona powierzchnie. Wtedy bardzo mocno ją nawilżamy i chronimy, nie stosujemy innych preparatów na trądzik. Ja najczęściej przeprowadzam sobie 2 takie kuracje w okresie od jesieni do wiosny. Pierwszą późną jesienią i drugą bardzo wczesną wiosną . Tę formę kuracji stosuję tylko na ciało.

Druga kuracja- nakładamy Atredem cieniutką warstwą na noc początkowo raz w tygodniu, stopniowo ten czas skracając. Nie powiem Wam dokładnie, musicie same obserwować swoją skórę i w miarę coraz lepszej tolerancji preparatu, nakładać go częściej 2-3 razy w tygodniu a później nawet codziennie. Kurację tę można stosować cały okres od jesieni do wiosny. W trakcie skórę należy mocno nawilżać , nie stosować innych środków złuszczających, chyba że delikatne peelingi o których pisałam szczegółowo w poście wcześniejszym no i oczywiście filtry UV.

Komentarz jednej z Was (pozdrawiam Natalkę) nasunął mi też pomysł, aby przed kuracją wykonać próbę, taką jaką się robi np. przed farbowaniem włosów (a której nikt nie robi hihi) w każdym razie proponuję najpierw posmarować preparatem wybrany element twarzy np. czoło lub brodę, by zaobserwować naszą reakcje na retinoidy. Natalia bojąc się niespodzianek na całej buzi stosuje go kolejno na poszczególne części twarzy najpierw czoło, potem nos itd. Też dobry pomysł- na pewno rozsądny.

No a co zrobić, kiedy stało się - chciałyśmy jak najszybciej zlikwidować cholerne pryszcze i omalże nie zlikwidowałyśmy sobie skóry w ogóle? Co zrobić, gdy przeholowałyśmy i skóra naprawdę piecze jest lekko opuchnięta i tkliwa w dotyku? Podrażnienie może być oczywiście wynikiem działania również innych substancji- na przykład jedna z Was spaliła sobie twarz Brewoxylem. Chciałabym opisać dziś postępowanie w przypadku podrażnienia skóry jakimkolwiek mocno działającym preparatem. Przede wszystkim nie należy jej myć wodą- przejść na oczyszczanie czymś tłustym, ale nie mleczkiem bo ma za dużo emulgatorów, może to być np bardzo prosty, kilkuskładnikowy krem dla dzieci np bambino, lub oleje takie jak do OCM. Na noc należy nakładać na twarz okluzyjny opatrunek w postaci wazeliny, wcześniej można jeszcze posmarować się pianka panthenol. W aptekach jest też bardzo dobry prepaart Cicaplast La Roche- Posay, zalecany po peelingach chemicznych. Przyspiesza on gojenie naskórka, ma też działanie przeciwbakteryjne i okluzyjne. Zwróćcie tylko uwagę by była to wersja z silikonami- Cicaplast nie Cicaplast B5. Silikony wytwarzają warstewkę ochronną na powierzchni skóry- taki jakby biologiczny plasterek.
W przypadku, gdy te działania nie pomogą, należy oczywiście skonsultować się z lekarzem- prawdopodobnie zapisze maść sterydową.


I nie denerwujcie się moje kochane, oraz przestańcie histeryzować- skóra  na pewno dojdzie do siebie, potrzebuje tylko czasu:)

Trzymajcie się a ja uciekam na rower -oczywiście z grubą warstwą filtru na twarzy, bo też jestem w trakcie atredermowej kuracji.

Buziaki!
Basia i Izotek, czyli na trądzik potrzeba mężczyzny

Basia i Izotek, czyli na trądzik potrzeba mężczyzny


Właściwie to chciałam napisać o rożnych metodach złuszczania, ale przeczytałam to klik
Basię poznałam w blogsferze i była to  miłość od pierwszego wejrzenia:) Basia pisze blog o swoich zmaganiach z trądzikiem- o prawdziwych zmaganiach.  Nie o kilku krostach na brodzie i czole, z powodu których histeryzują niektóre nastolatki. Ta radosna i niezwykle ciepła dziewczyna została naznaczona jedną z najcięższych postaci trądziku. Na blogu opisuje swoją walkę i swoje życie z tym schorzeniem. Pisze o odrzuceniu przez otoczenie, izolacji, głupich docinkach i uśmieszkach ślicznych dziewczyn o gładkich buziach o arogancji, która może charakteryzować tylko ludzi, którzy nigdy nie mieli problemów ze skórą. Pisze językiem prostym i bez egzaltacji, w którą ja właśnie wpadam, ale musicie mi wybaczyć, bo jestem bardzo poruszona. W każdym razie jej historia jest tak sugestywna, że nie potrzebuje wstążeczek i koronek. Podaje oczywiście wiele metod leczenia trądziku, ale najbardziej poruszające są jej wspomnienia z lat szkolnych. Czytając je wielokrotnie się wzruszyłam ale i porządnie wkurzyłam (oj chciało by się użyć mocniejszego słowa, ale to bardzo kulturalny blogJ ), wkurzyłam na ludzką ignorancję, chamstwo i najzwyklejszą głupotę. Któregoś razu pani nauczycielka upokorzyła ja na forum klasowym, mówiąc, że jej pryszcze są wynikiem brudu i zaniedbań higienicznych!!!!!!!!!????????????

Pomimo tak traumatycznych przeżyc Basia wyrosła na piękną i wartościową kobietę. A może właśnie dlatego? Bo taką mądrość i empatię dają tylko ciężkie przeżycia.... i gdyby nie zło, które nas spotyka, nie umielibyśmy docenić szczęśliwych chwil...

Piszemy do siebie codziennie, bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Patrząc na jej rozęśmiana buzię i czytając o cieście czekoladowym nie zdawałam sobie zupełnie sprawy, że gdzieś za tymi niebieskimi oczami wciąż czai się strach...

Dlatego poczułam się jakbym dostała obuchem w łeb (a swoją drogą co to jest ten obuch?), kiedy przeczytałam, że Basia po raz drugi wchodzi do tej samej rzeki i decyduje się na ponowną terapię Izotekiam.
Osoby, których problem trądziku dotyczy zapewne znają tą nazwę, dlatego tylko króciutko przypomnę.  Izotek a także Acnenormin, czy w orginale Reacutan to retinoid podawany doustnie- izotretinoina. Lek bardzo kontrowersyjny i budzący wiele obaw, ale i wiele nadziei- podawany przy bardzo ciężkich postaciach trądziku. Mający chyba tyle samo wielkich zwolenników, co zaciekłych krytyków. Lek o bardzo licznych i poważnych skutkach ubocznych- teratogenny, fotouczulający, mogący uszkodzić wątrobę a także wzrok, depresjogenny. Izotretinoina niszczy gruczoły łojowe, hamując ich wzrost- charakterystyczne dla osób w czasie kuracji są maxymalnie wysuszone, popękane usta oraz różowawa, bardzo wrażliwa skóra. Lek nie jest inteligentny więc wysusza nie tylko miejsca objęte trądzikiem ale i resztę organizmu. Cała skóra jest w trakcie kuracji skrajnie sucha i ściągnięta, wysuszone są również  śluzówki. Kilka lat temu kiedy Reakutan pojawił się na rynku, lekarze podchodzili do niego z dużym dystansem.  W tej chwili jego popularność znacznie wzrosła, gdyż wielu pacjentów znosi kuracje dobrze a większość skutków ubocznych nie występuje, albo przynajmniej mija po kuracji.
Jedno jest pewne- przed zastosowaniem tak poważnego środka trzeba się naprawdę dobrze zastanowić 

Izotek jest preparatem, który może wyleczyć trądzik raz na zawsze. No właśnie może.  Ale czy musi? Czy warto decydować się na tak inwazyjne leczenie nie mając 100% gwarancji sukcesu? Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego lek jednym pomaga a innym nie. Bywa tak, że pół roku do 2 lat po kuracji trądzik znów wraca...

Decyzja Basi była bardzo przemyślana. Specjalnie z Pragi przyjechała do maleńkiego Leszna, by spotkać się z dermatologiem, którego poleciła jej koleżanka. Koleżanka ostrzegła ją też, że pan doktor jest osobą dość kontrowersyjną. Kiedy obejrzał cerę Basi stwierdził bez ogródek- tragedia...zapytał o dotychczasowy przebieg leczenia. Basia stosowała już izotretinoine, ale trądzik powrócił i wtedy dermatolog niczym jakiś jasnowidz zadał pytanie ”A czy przypadkiem nie była pani leczona przez kobietę?” owszem...Ponoć kobiety bojąc się poważnych skutków ubocznych Izoteku, zapisują zwykle swoim pacjentom niższą dawkę, dawkę, która nie niszczy jednak całkowicie gruczołów łojowych i dlatego trądzik wraca. Gdyby pani doktor zapisała wtedy Basi dawkę wyższą i dłuższy okres leczenia, dziewczyna miałaby 100% szans na wyleczenie- teraz, w trakcie drugiej kuracji ma ich już tylko 80...Szczerze mówiąc po prostu mnie zatkało a lekarz bardzo mi zaimponował.

Podniecona nowym odkryciem rozmawiałam dziś z zaprzyjaźnionym farmaceutą, który przeszedł w młodości niemalże 3 letnią kurację reacutanem (orginał).  Było to jeszcze w czasach, gdy lek był w Polsce bardzo drogi i sprowadzał go sobie z zagranicy. Pan Tomek powiedział „ Rzeczywiście coś w tym jest”. On przeszedł kuracje od dawki niższej do najwyższej i od wielu lat nie ma w ogóle problemów z trądzikiem. Po kuracji pozostał mu lekko zachrypnięty głos, który uważam zreszta za bardzo sexowny a jego skóra z tłustej zamieniła sie w suchą i dość wrażliwą.

A jaki z tego morał? Ano, że jeśli świadomi wszystkich zagrożeń, zdecydujemy się na bombę, jaką jest izotretinoina- niech to będzie bomba atomowa, nie zwykły granat.

 Życzę Ci Basiu abyś wygrała tę  bitwę i moooocno trzymam kciuki. NIGDY WIĘCEJ TRĄDZIKU! A sama się do pana doktora chętnie wybiorę, może powie mi coś nowego na temat mojego wypadania włosów...
Atrederm- pogromca zaskórników

Atrederm- pogromca zaskórników

Ostatnia aktualizacja 29.10.2017

O historii moich problemów ze skórą pisałam Wam tutaj klik. A w skrócie- od lat zmagam się z trądzikiem i najgorszy jego wysyp miałam około 30tki. Kiedy poznałam dermokosmetyki oraz zaczęłam systematycznie złuszczać się kwasami, udało mi się opanować trądzik na twarzy a po odkryciu pudru dermablend nauczyłam się też dobrze i trwale go maskować. Natomiast pozostał problem na plecach i dekolcie-duży problem.  Przez wiele lat nie miałam w szafie żadnego ciuszka z dekoltem i stałam się z konieczności wielką fanką golfów. Unikałam odkrywania ciała jak diabeł święconej wody.
No i wtedy się zakochałam...tak naprawdę, mocno, do utraty tchu.  Jak wiadomo trudno jest dawać dowód miłości w ubraniu, więc początkowo smarowałam się do łóżka podkładem, ale ile można, powiedziałam dość i udałam się do doktora Kuczyńskiego: "Panie doktorze, albo ja albo pryszcze, proszę mnie oblać najmocniejszym kwasem jaki pan posiada" i dostałam tajemniczą buteleczkę płynu z ostrzeżeniem, że mam się nim smarować nie częściej niż raz w tygodniu. Ostrzeżenie oczywiście zbagatelizowałam- byłam bardzo zdesperowana i chciałam szybkiego efektu. Nałożyłam płyn pierwszego dnia i nic, drugiego- nic trzeciego i czwartego- podobnie. Dnia piątego aałłaaa! nie mogłam oprzeć pleców- były czerwone, zaognione, palące, jakby poparzone...i tak zapoznałam się z Atredermem:)
Effaclar K- retinoidy w wersji light:)

Effaclar K- retinoidy w wersji light:)


Dostaję od Was mnóstwo maili z zapytaniem o kuracje retinoidami. Pytacie o Effaclar K i Atrederm. Ponieważ wiele z Was po moim poleceniu zakupiła Effaclar K więc rozpocznę Effaclarem a następnym razem będzie o Atredermie- mamy jeszcze dużo czasu na głębokie złuszczania- zacznijmy delikatnie:)

Effacar K to krem odnawiający do skóry tłustej i trądzikowej. Posiada trzy składniki aktywne lipohydroksykwas (capryloyl salicylic acid). To bardzo delikatnie działający kwas połączony z łańcuchami lipidowymi o dużym powinowactwie do naskórka i dzięki temu bardzo dobrze tolerowany nawet przez skóry szczególnie wrażliwe (a skóra tłusta może być jednocześnie wrażliwa). Lipohydroksykwas ma przede wszystkim usunąć zalegającą warstwę martwych komórek i odblokować ujścia gruczołów łojowych i wtedy w ich głąb wnika drugi aktywny składnik Effaclaru kwas salicylowy. Kwas salicylowy zaliczany jest do grupy betahydroksykwasów i najbardziej zanany jest z właściwości przeciwzaskórnikowych (komedolitycznych) i zwężających pory. Rozpuszcza on czop łojowy, który tworzy zaskórnik i dzięki temu ujście gruczołu łojowego (rozszerzony por) się zwęża. Trzecią substancją aktywną omawianego preparatu jest retinyl linoleate czyli łagodna pochodna retinolu związana z kwasem linolenowym. Retinol zmniejsza aktywność gruczołów łojowych, hamuje nadmierne rogowacenie, działa przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie i komedolitycznych, blokuje właściwie wszystkie przyczyny trądziku i przy okazji działa przeciwzmarszczkowo. A zastosowanie delikatnego retinylu linolate gwarantuje bardzo dobrą tolerancje i jak najmniej działań nieporządnych z których znane są retinoidy czyli łuszczenie, uwrażliwienie i podrażnienie.
Wszystkie składniki działają synergicznie a preparat jest bardzo dobrze tolerowany nawet przez bardzo wrażliwe skóry. Dzień po dniu odnawia powierzchnię tłustej skóry i zapobiega nawrotom trądziku. Jest polecany bardziej przy trądziku wieku dorosłego ze względu na działanie przeciwzmarszczkowe retinolu.
Warto właśnie od niego rozpocząć swoją przygodę z retinoidami, które znane są z silnych właściwości drażniących. Effaclar K jest bardzo delikatny i polecam go wszystkim z Was, którzy boją się silnych kuracji i nigdy jeszcze retinolu nie stosowały.

Jak stosować Effaclar K? Retinoidy stosuje sie głównie na noc, ale Effaclar K świetnie nadaje się również na dzień pod makija. Mozna stosować preparat na całą twarz, można tylko na te miejsca, gdzie nasza skóra się przetłuszcza. Ponieważ większość z nas posiada skórę mieszaną, stosujemy Effaclar na tzw. strefę T czyli brodę, nos, czoło (rzadziej sytuacja odwrotna sucha strefa T, tłuste policzki). Jeśli mamy skórę mieszaną w kierunku tłustej stosujemy Effaclar na cała twarz, jeśli mamy skórę tłusta wiadomo- również na całość. Jeżeli mamy skórę raczej suchą a zaskórniki tylko na nosie- smarujemy Effaclarem tylko nos. Nie zapominajmy, ze trądzik czy zaskórniki pojawiają się również na szyi i za uszami a także na dekolcie i plecach- wszędzie tam stosujemy Effaclar K. Jeśli mamy skórę bardzo wrażliwą i wiemy już, że źle ona reaguje na retinoidy- można najpierw nałożyć na całą twarz krem nawilżający a dopiero potem Effaclar. Nie oczekujmy od razu cudów. Dajmy Effaclarowi czas, aby zadziałał. Pierwszych rezultatów możemy się spodziewać po miesiącu. Początkowo wygląd skóry może się pogorszyć i pojawiać więcej zmian trądzikowych, po jakimś czasie też możecie zauważyć  że skóra będzie się lekko łuszczyć i być delikatnie zaczerwieniona- jest to normalne i po jakimś czasie ustępuje  Jeśli jednak jest bardzo niemiłe,  spróbujcie stosować preparat rzadziej np co 2-3 dzień.

Skóra mieszana
Noc - Effaclar K na strefę T, na policzki krem nawilżający.
Dzień- lekki krem nawilżający i filtr UV. Jeśli Twoje policzki są normalne i dobrze tolerują retinoidy, wówczas możesz stosować Effaclar na całą twarz. Jeśli Twoja skóra jest bardzo wrażliwa najpierw zastosuj krem nawilżający, potem Effaclar K.
Skóra mieszana w kierunku Tłustej Effaclar K na całość, mieszana w kierunku suchej tylko i wyłącznie na strefę T- nie używać na bardzo suche policzki.

Skóra tłusta
Noc- Effaclr K na całość.
Dzień- lekki krem nawilżający i filtr UV. Tutaj podobnie, jeśli skóra jest bardzo wrażliwa przed nałożeniem Effaclaru krem nawilżający.

Kuracje
Effaclr K można stosować jako codzienny krem pielęgnacyjny przez wiele lat, ale można go stosować również kuracyjnie.
Opcja I Cały okres od późnej jesieni do wczesnej wiosny złuszczamy się Effaclarem a latem skórę tylko nawilżamy i stosujemy filtry.
Opcja II Można tez Effaclar stosować tylko raz lub dwa razy w tygodniu- odpowiednia propozycja dla osób słabo tolerujących retinoidy.
Opcja III Stosowanie Effaclaru można rozpocząć od razu smarując się nim codziennie lub stopniowo skórę przyzwyczajać czyli np co 2-3 dzień.  Pamiętajmy, że retinoidy działają z opóźnionym zapłonem i efekt podrażnienia może się pojawić dopiero po jakimś czasie, np po tygodniu. Jeśli stosowaliśmy prepart codziennie i po tygodniu skóra jest wyraźnie podrażniona smarujemy się kremem rzadziej- z czasem tolerancja będzie coraz lepsza.
Nie polecam używania Effaclaru tylko kiedy "coś nam wyskoczy"- retinol potrzebuje dłuższego czasu aby zadziałał.

Przejściowe pogorszenie stanu cery jest spowodowane przesuszeniem warstwy rogowej i chwilowym zablokowaniem ujść gruczołów łojowych, może też być odpowiedzią wrażliwej tłustej skóry na mimo wszystko drażniące działanie retinolu lub kwasów. Pojawia się wówczas płytki około mieszkowy stan zapalny w postaci grudek. Dlatego należy skórę w trakcie kuracji naprawdę porządnie nawilżać, można też od czasu do czasu wykonać bardzo delikatny peeling, można zastosować krem łagodzący i przyspieszający regenerację typu Cicaplast i w końcu można zostawic skórę samej sobie- wysyp na pewno minie.

Ja również rozpoczęłam moją kurację Effaclarem K. Stosuję go zawsze po lecie przez ok miesiąc a potem przerzucam się na cięższą artylerię- kwasy, bądź atrederm. Mam skórę mieszaną w kierunku tłustej i uwrażliwioną w wyniku licznych kuracji złuszczających. Retinol toleruję bardzo kiepsko, nawet w małych stężeniach, mimo to dzielnie używam Effaclaru na noc .Zdradzę Wam moje obserwacje i spostrzeżenia.
Nakładałam Effaclar K na całą twarz i na krem nawilżający Hydraphase lergere. Już następnego dnia po zastosowaniu kremu, skóra pięknie mi się wygładziła, nawet koleżanka dermokonsultantka zapytała " a co Ty taka gładka jesteś- lifting sobie zrobiłaś? Gładkość utrzymywała się przez około tydzień a potem niestety wywaliło mnie strasznie. Całą twarz i szyję miałam w grudkach  i nierównościach. Potem skóra zaczęła mi się łuszczyć i była bardzo ściągnięta a najciekawsze jest to, że mimo iż stosowałam preparat na całą twarz to suche policzki bardzo dobrze go tolerowały, natomiast partię tłuste strasznie histeryzowałay i się oburzały na takie traktowanie a przecież to wszystko dla ich dobra. Łuszczenie nie było jakieś straszne i bez problemu ukryłam je pod makijażem.
Po dwóch tygodniach moja skóra bardzo domagała się nawilżenie i pomimo, że stosowałam Effaclar na krem nawilżający i nawilżałam skórę również na dzień, to moja ulubiona Hydraphasa legere wyraźnie sobie nie radziła. A że akurat dostałam do przetestowania nowe nawilżające serum Hydrephase intense, zaczęłam je nakładać pod krem nawilżający. Moje nawilżenie wzrosło błyskawicznie z 30 do 80-sprawdzałam to higrometrem. Zatem serum bomba- polecam i wybaczam mu nawet zawartość parafiny, nie czuję się zapchana ani odrobinkę a serum jest super lekkie i wchłania się praktycznie bez śladu.
W tej chwili minął już miesiąc od rozpoczęcia mojej kuracji, skórę mam gładką i oczyszczoną, chociaż w dalszym ciągu jest lekko ściągnięta i łuszcząca. Zdecydowanie  też mniej mi się przetłuszcza w ciągu dnia.

Polecam Effaclar K tym z Was, którzy nie mają poważnych problemów ze skóra, natomiast chcieliby wygładzić, odnowić jej powierzchnię, zwężyć nieco pory i zmniejszyć ilość zaskórników oraz zahamować nadmierny łojotok. Polecam również tym, którzy boją się bardziej inwazyjnych kuracji. Osoby te mogą stosować Effaclar K przez cały czas lub kuracyjnie. Te natomiast, które potrzebują silniejszej broni a podrażnienie i widoczne łuszczenie nie jest im straszne, już wkrótce post o Atredermie:)

Zapomniałam Wam powiedzieć o jednaj ważnej rzeczy wynikającej ze stosowania Effaclaru K a przypomniała mi o niej 9thPrincess:
"Effaclar K używam od ok. miesiąca, a zaczęłam po lekturze Twojego bloga:) Krem błyskawicznie zlikwidował bolące gule na brodzie, sprawia że codziennie budzę się z matową cerą, a i w dzień nie przetłuszczam tak mocno (choć idealnie wciąż nie jest). Co do zaskórników- czuję że lezą na powierzchnię, robią się bardziej wypukłe i widoczne, ale wystarczy że mocniej przetrę twarz ręcznikiem po myciu i buzia robi się gładziutka. Nie łuszczę się nic a nic"
Ja też zaobserwowałam u siebie, że zaskórniki jakby się zasuszyły i uwypukliły- wystarczy zdrapać i po zaskórniku:) A Princess tylko pozazdrościć tak genialnej tolerancji retinolu:)

I jeszcze jeden komentarz zadowolonej użytkowniczki Pentoxyfiliny, tak pieknie napisany, że nie mogę sie powstrzymać:
"To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Spotkaliśmy się bardzo wczesną wiosną, chwilę wcześniej flirtowałam z Blemish&Age (było nam razem cudownie), jednak kiedy Blemish mnie opuścił potrzebowałam czegoś nowego, innego, może nie takiego brutala, szukałam delikatności. W tamtym czasie okazało się jednak, że delikatność nie zrobiła na mnie wrażenia, była jakby.... zbyt delikatna. Rozstaliśmy się. Ponowne nasze spotkanie nastąpiło wczesną jesienią... nie mogąc się doczekać mniej słonecznych miesięcy rzuciłam się na niego, sądząc, że może tym razem zaiskrzy... Zaiskrzyło, a jakże! Okazał się idealny dla wygłodniałej złuszczania skóry, dodał świeżości, wygładził, zmniejszył zaskórniki, nie był brutalny. Nasz romans nie trwał jednak długo... Po jednym opakowaniu zdradziłam go z Glyco-A... Być może nasz romans jeszcze się kiedyś powtórzy, nie trwał długo, ale będę go dobrze wspominać ;)"

Jesienny Młynek i weekend bez kremu

Jesienny Młynek i weekend bez kremu


Właśnie wróciłam z kilkudniowego pobytu w Młynku, było jesiennie, grzybowo, nastrojowo i bardzo pysznie. Kiedy czuję ciepło palącego się w piecu drewna i wszechogarniający zapach suszonych grzybów to wiem, że jestem w domu. Taki mam kod z dzieciństwa- w domu musi być ciepło i pachnieć grzybami:)

Trafiłam w sam środek grzybobrania i choć jak twierdziła mama- nie obrodził las zbytnio w tym roku, to i tak codziennie razem z ojcem odnosili do skupu po kilka kilogramów prawdziwków. Oprócz grzybów mieliśmy również w Młynku rykowisko. Wielki ruch w nocnym jesiennym lesie nastaje w porze jelenich godów. Wszędzie biegają podniecone łanie a nabuzowane testosteronem rogacze podchodzą pod sam dom- to niesamowite otworzyć okno i zasłuchać się w ten pierwotny, gardłowy dźwięk-  godową pieśń jeleni. A jeśli do tego księżyc oświeci nas pełnią, można dostrzec na skraju lasu potężny ciemny kształt z uniesionym do góry rogatym łbem.

Noce wyjątkowo piękne nam się trafiły- rozgwieżdżone i księżycowe, ryczące, pohukujące i pulsujące dźwiękami jesiennego lasu. A śpi się w całym tym leśnym harmidrze naprawdę wyśmienicie, zwłaszcza kiedy dogasający ogień pięknie oświetla twarz śpiącego obok mężczyzny i jeśli wyjątkowo mężczyzna nie chrapie tej nocy:)

Płowiłam się przez te kilka dni w wiejsko-leśnym klimacie, grzałam plecy przy kominku i wylegiwałam się z książka ("Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith- polecam) w hamaku. Upiekłam placek z brzoskwiniami- tak w Młynku wciąż jeszcze są brzoskwinie:) i zrobiłam sobie weekend bez kremu:) Przez całe 4 dni nie nałożyłam na buzię ani odrobinki mazidła. Pozwalam nieraz mojej skórze odetchnąć pełną piersią  i zmuszam ja trochę do samodzielnej pracy- nie można przecież wszystkiego załatwiać za nią. A Wy czy robicie sobie nieraz dzień bez kremu?

Na deser jeszcze kilka zdjęć a ja biegnę już pisać post o Atredermie:)


                                               Więcej zdjęć Młynka tutaj
Copyright © Kosmostolog , Blogger